Dieta, którą uważam za zdrową, niezależnie od jej wariacji, z pewnością dla wielu osób jest dość restrykcyjna i pozbawiona tego co uważane jest za smaczne (
cukier, chleb, pizza czy cokolwiek innego) lub zdrowe (
pełne ziarno,
jogurty, oleje roślinne) jedzenie. Gdy ktoś już zaakceptuje argumenty stojące za takim podejście, często pojawia się pytanie czy można jeść inaczej i wciąż być zdrowym przez długie lata? Myślę, że jest to realne w niektórych przypadkach. Podobnie jak każda dieta może być odpowiednia dla pewnych osób. Niektórym silnym jednostkom ujdzie płazem nawet zarówno nieodpowiedni styl życia jak i mało optymalna dieta. Każdy z nas zna takie osoby, które latami np. paliły lub nie przywiązywały uwagi do odżywania, a mimo wszystko we względnym zdrowiu żyły długo i szczęśliwie.
Nie ma gwarancji zdrowia
Jeszcze bardziej zastanawiające może być czy zdrowe jedzenie i optymalizacją stylu życia daje gwarancję zdrowia? Niestety nie. W ostatnim czasie dopadła mnie koszmarna dolegliwość, która pośrednio wpłynęła na pracę mojej tarczycy oraz inne hormony. Wspomniałam o tym gdzieś przelotnie na blogu, ale nikt nie zapytał o szczegóły 🙂 Moi znajomi i bliscy z kolei byli bardzo zdziwieni jakim cudem moje zdrowie zaszwankowało, bo przecież żyję zdrowo 😉
Czym jednak jest zdrowie? Opróćz klasycznej słownikowej definicji zdrowia rozumianego jako stan bez choroby, możemy definiować zdrowie jest wypadkową wielu różnych czynników, z którymi spotykamy się na przełomie całego naszego życia. Na swoim przykładzie postaram się wytłumaczyć czemu ani dieta, ani styl życia nie uchronią nas przed wszystkimi chorobami.
Nie mamy wpływu na wiele ważnych czynników
Czynniki, które mają znaczenie dla naszego zdrowia możemy podzielić na takie zależne od nas i na te, na które nie mamy zupełnie wpływu. Przede wszystkim nasze geny mają znaczenie. Naturopata wierzy, że człowiek rodzi się z pewną konstytucją, która odnosi się do jego ogólnej fizjologii. Możemy mieć ( i przeważnie mamy) niektóre organy słabsze, inne silniejsze lub mieć po prostu słaby lub silny organizm. Zidentyfikowanie takich dysfunkcjonujących aspektów naszego ciała i życia jest determinujące na każdym etapie egzystencji.
Konstytucja jest wynikiem chociażby stanu zdrowia oraz diety naszych matek w czasie ciąży, na co oczywiście też nie mamy wpływu. Sposób dostarczenia dziecka na świat częściowo determinuje naszą przyszłą odporność. Dzieci urodzone przez cesarskie cięcie, nie mając kontaktu z florą bakteryjna matki (przez połykanie podczas porodu) są bardziej chorowite i ich stan jelit nie jest prawidłowy. Podobnie jak dzieci, które nie były karmione piersią. Na to również nie mamy wpływu. Kolejnym aspektem jest dieta, na której dorastaliśmy, stosowane w tym czasie leki oraz relacje w domu rodzinnym. Te aspekty rodzą wielkie fundamenty dla przyszłych chorób. Zarówno nieodpowiednia dla rozwoju dziecka dieta, jak i stres czy brak dobrych emocji wpływa istotnie na nasze zdrowie. Dzieci leczone we wczesnych latach antybiotykami, jak pokazuje wiele ostatnich badań, są bardziej narażone na choroby powiązane z zaburzoną florą bakteryjną.
Nie mamy wielkiego wpływu na nasze geny oraz pierwsze lata życia. Dla wielu osób dość szybko okazuje się to destrukcyjne, ponieważ małe dzieci chorują równie poważnie i często jak dorośli, a nawet coraz więcej wykrywanych jest chorób, które kiedyś u dzieci nie występowały.
Ale możemy optymalizować stan zdrowia
Sporo z tych chorób, zarówno występujących u dzieci, jak i u dorosłych, występuje gdy warunki są sprzyjające. Dzieje się tak dlatego, że nie potrafimy wykorzystywać w odpowiedni sposób tego na co nie mamy wpływu.
Epigenetyka ma znaczenie. Nasze geny są jak talia kart. Dostajemy zarówno dobre i złe, ale to od nas zależy jakimi będziemy grać. Innymi słowy: nie ma znaczenia jakie masz DNA, ważne jakich genów używasz. I tutaj dochodzimy do punku, w którym dieta i styl życia odgrywają kluczowe znaczenie, ponieważ wpływają na ekspresję genów. Możemy w ten sposób geny włączać i wyłączać.
Można mieć pewne predyspozycje do występowania chorób np. celiakii, ale zachorujemy dopiero gdy nasz organizm wejdzie w kontakt z czynnikiem wywołującym ten gen (czyli
glutenem). Podobnie kwestia dotczy innych chorób autoimmunologicznych czy tych, w których obciążenie genetyczne ma znaczenie.
Nasz nowoczesny styl życia skutecznie potrafi takie choroby aktywować. Nie na wszystkie aspekty mamy oczywiście wpływ. Nie możemy wiele poradzić na toksyny, które nas otaczają albo na stres dnia codziennego, ale co możemy zrobić to zoptymalizować dietę i styl życia, aby wzmocnić organizm i zapobiec chorobom cywilizacyjnym.
Dieta nasuwa się jako pierwsza w kolejce, a w związku z nią eliminacja produktów, które są szkodliwe dla wszystkich oraz tych, które są nieodpowiednie dla danej, konkretnej osoby. Moim zdaniem każdy z nas zyska na wykluczeniu glutenu oraz olejów roślinnych z menu, ale zupełnie inne produkty bym wyeliminowała np. dla cukrzyka i dla kogoś z
chorobami tarczycy. To nasz stan zdrowia w głównej mierze decyduje jaka dieta będzie najlepsza. I takie zalecenia na przełomie miesięcy, a nawet lat mogą się zmieniać. Od dawna jadłam dużo tłuszczu, a od kilku tygodni jem ogromne ilości
węglowodanów – bo moje ciało w tym momencie tego potrzebuje. Jestem za
dietą paleolityczną, ale w momencie gdy osoba zmaga się z ogromnym stanem zapalnym doradziłabym minimalizację mięsa i tłuszczu na korzyść warzyw.
Z dietą oczywiście związany jest
stan naszych jelit. Głęboko wierzę, że jelita są kluczowe dla naszego zdrowia. Ich dysfunkcja prowadzi (udowodniono) do chorób takich jak alergie, cukrzyca, otyłość, zła praca tarczycy, problemy z wątrobą, depresja, autyzm, choroby skóry czy nawet nowotworów. Nieszczelna śluzówka jelit jest nieodzownie związana z chorobami autoimmunologicznymi. Każdy z nas ma za sobą historię przyjmowania
antybiotyków, środków przeciwbólowych, tabletek antykoncepcyjnych czy innych leków, które zaburzają poprawną pracę jelit powodując zaburzenie równowagi bakteryjnej lub fizyczne
uszkodzenie ich szczelności. Na szczęście
jelita można zregenerować, chociaż z własnego doświadczenia wiem, że po wielu latach stosowania antybiotykoterapii jest to niezwykle trudny i czasochłonny proces. W sieci można doszukać się informacji, że wystarczą dwa tygodnia, realny czas to od pół roku do dwóch lat.
Oprócz jelit krytyczne jest
zdrowie wątroby, bez której cały nasz metabolizm i detoks nie będą zachodzić poprawnie. Wiele osób w dzisiejszym świecie ma mocno zaburzone procesy
detoksu i eliminacji, dzięki czemu ich organizmy nie radzą sobie z toksycznym przeładowaniem, z jakim mamy non stop do czynienia. A krążące w naszym ciele toksyny skutkują rozwojem chorób. Na nieprawidłową pracę wątroby wpływa alkohol, leki, nadmiar fruktozy,
całkowita eliminacja tłuszczu, niedobory, tytoń itd. Jestem winna wielu z tych grzechów.
Kolejnymi aspektami są
stres, sen, relaks oraz aktywność fizyczna. Najczęściej złapanie równowagi pomiędzy nimi jest dużo trudniejsze niż zapanowanie nad dietą.
Zbyt dużo wysiłku fizycznego , zbyt mało lub
nieodpowiedni oraz zaburzone schematy snu obserwuję u niemal każdego, kto ma problemy ze zdrowiem. Kobiety w tej kwestii są dużo bardziej wrażliwe i podatne na zmiany dotyczące stylu życia. Większość z nich próbując pogodzić pracę, dom oraz
treningi, odnajduje się w dziwnym, pełnym niepokoju stanie, z wieloma różnymi niespecyficzny dolegliwościami, które z tygodnia na tydzień się mnożą. To może być
wyczerpanie nadnerczy. Sam brak snu potrafi przyczynić się do rozwoju chorób takich jak
insulinoporność czy zaburzyć równowagę hormonalną. Młody organizm zdecydowanie łatwiej sobie radzi z takimi problemami, dlatego studencki styl życia u większości osób nie powoduje większych problemów. Z czasem nasza odporność na stres maleje, a ilość stresorów wzrasta i wtedy łatwo o kaskadę problemów. Czas też jest niezbędny aby odczuć skutki
nieodpowiedniej diety, takich jak
niedobory czy
restrykcje kaloryczne. 11 lat byłam wegetarianką i dopiero po ok. 7-9 zaczęłam odczuwać skutki
niepełnowartościowej diety.
Ważne aby widzieć cały obrazek
Ale dlaczego osoby, takie jak ja, które zdają sobie z tego wszystkiego sprawę, również mogą zachorować? Odpowiedź jest banalna.
Jesteśmy tylko na tyle silni, na ile silny jest nasz najsłabszy system. Inaczej rzecz ujmując, nawet gdy wzmocnimy wszystkie aspekty naszego życia, które wydają nam się problematyczne, a zapomnimy o tylko jednym, to mamy ogromną szansę na porażkę. Odżywiam się zdrowo, ćwiczę, wspomagam ciało poprzez suplementy, które uważam za niezbędne dla mnie, dbam aby walczyć ze stresem…tak było i jest. A mimo wszystko dopadł mnie dziwny wirus. Tak naprawdę wiedziałam od jakiegoś czasu, że coś mnie spotka. Dlaczego? Bo czułam, że nie mam
równowagi – pracowałam po 16h dziennie, spałam 6h, trenowałam codziennie i ciężko, przeprowadzałam mega inetsywny detoks ciała i na wiele sposóbów po prostu naruszyłam swoją odporność. Cała degeneracja mojego organizmu trwała pewnie z kilka miesięcy, oczywiście dzięki diecie i innym pozytywnym aspektom mojego stylu życia, przez ten czas wszystko uchodziło mi na sucho, i gdyby nie konwencjonala medycyna, pewnie sytuacja byłaby mało poważna, ale o tym w innym poście.Tak czy siak przeładowałam fizyczne zdolności mojego organizmu.
Na moim przykładzie doskonale widać, że mamy dziwną skłonność do wzmacniania obszarów naszego życia, które już są mocne. Nie zliczę ile znam osób, które mają optymalne diety, a kombinują z proporcjami
B/W/T czy próbują IF albo różnych kombinacji z jedzeniem. Inni z kolei dokładają sobie wysiłku fizycznego, gdy ich treningi już były sensowne, jeszcze inni mają na cel
redukcję tkani tłuszczowej podczas gdy np. ich hormony szaleją…i wszyscy nie widzą swoich słabych stron. To może być sen i przepracowanie fizyczne jak u mnie, ale równie dobrze może to być np. stres emocjonalny czy nieodpowiednia dieta lub niezaadresowany problem zdrowotny. Niemniej jednak ważne jest, aby nauczyć się identyfikować dysfunkcyjne aspekty naszego zdrowia i stylu życia oraz odpowiednio je optymalizować. Nie powiem, że uchroni nas to przed chorobą, bo tak jak pisałam, zależy od tony innych czynników, ale jestem pewna, że zmniejszy nasze szanse na rozwój chociażby chorób cywilizacyjnych. I zdecydowanie gdy jakaś choroba nas dopadnie, pozytywnie wpłynie na jej przebieg.
A z każdej choroby można wyciągnąć wnioski i potraktować ją jako ważną lekcję. Ja sama przez ostatnie tygodnie nauczyłam się jak tak naprawdę zarządzać swoim czasem i obowiązkami, aby wiecznie nie gonić za wszystkim. To była nauka odpuszczania. Pierwszy raz wyznaczyłam jakieś priorytety. Wcześniej mój dzień zaczynał się o 5 rano, a kończył o 21 i przez cały ten dzień był tylko: trening, praca, nauka, blog i odpowiadanie na Wasze wiadomości i realne konsultacje. W niedziele przez 5-6 odpisywałam na maile, a codziennie na komentarze. Każdą wolną chwilę poświęcałam na naukę. Nawet jadąc autem lub robiąc zakypu słuchałam e-booków. Żyłam na autopilocie i co najgorsze, lubiłam takie tempo. Dziś wydaje mi się to bardzo abstrakcyjne. Teraz staram się balansować wszystko, skoncentrowałam się na nauce i praktycznie ostatnie dwa miesiące nie pracuję tylko kończe swoje prace naukowe, aby zdać egzamin i uzyskać prawo do prowadzenia legalnych konsultacji 🙂
No i chyba nie muszę dodawać, że moje zdrowie nigdy nie było lepsze, bo w końcu skupiłam się na odpowiednim jego aspekcie.
I mała refleksja: nigdy nie wiecie jak naprawdę zdrowa jest dana osoba. Nie jesteśmy w stanie tego ocenić bez wyników badań czy szczerości tej osoby. Wiele osób, które znacie np. z blogów sportowych lub tych o odchudzaniu pisze do mnie z poważnymi problemami…ja z kolei mam tendencję do dramatu, więc byle ból brzucha i powiem, że jestem chora…tymczasem, mimo lat leków, stresu, wyniszczających diet czuje się zdrowa jak nigdy wcześniej, dodatkowo w dobrej kondycji psychicznej i fizycznej…to naprawdę relatywny temat, dlatego proszę: nie oceniajmy zdrowia innych na podstawie kilku faktów (zwłaszcza wagi) i nie patrzmy na innych. Każdy z nas musi być znawcą swojego organizmu i najlepsza rzecz jaką warto dla siebie zrobić to nauczyć się
słuchać sygnałów ciała, zamiast ślepo podążać za tym co
chcielibyśmy osiągnąć.