Wiele z Was zapewne sukces diety uzależnia od kalorii…niezależnie jak się czujecie na takiej diecie. Niektórzy za pewne stwierdzą, że da się przeżyć i regularne posiłki (5 razy dziennie) pomagają…do czasu. Większość z Was, po odpowiednim czasie dojdzie do tego samego wniosku: liczenia kalorii i na tej podstaw ustalanie ile i co jeść jest męczące i prowadzi do frustracji. Głód, zmęczenie, drażliwość, wmawianie sobie, że nie czuje się głodu, wieczne ważenie produktów i czytanie tabel kalorycznych to tylko niektóre znaki, że liczenie kalorii nie jest nam obce. Do tego dochodzi wieczne zamartwianie się i stres gdy waga nie idzie w dół, a przecież z prostego rachunku matematycznego wyszło nam, że powinna.

Skąd się to wzięło? Z błędnego założenia uwzględniającego zasadę termodynamiki, która przyjmuje, że kalorie spożywane muszą być spalone aby nie było nadmiaru energii odłożonego w postaci tkanki tłuszczowej. Nieprawda, ale o tym już pisałam.
Co jest konsekwencją manipulacji naszym zapotrzebowanie i co jest niepokojące to rozregulowanie naturalnych mechanizmów organizmu odpowiedzialnych za to ile energii potrzebujemy. Ciało od urodzenia poprzez hormony reguluje głód i apetyty, wyznaczając tym sposobem co i ile jemy. Hormony takie jak insulina, leptyna czy grelina odpowiedzialne są za dostarczenie do mózgu sygnału, że potrzebujemy lub już nie potrzebujemy jedzenia.
Niestety po latach jedzenia przetworzonych produktów oraz rygorystycznych diet nasze hormony nie pracują już prawidłowo. Naturalny system został zakłócony przez tonę cukru, lektyn kwasu fitynowego , glutenu czy brak składników odżywczych. Nasze ciało nie wie kiedy jest naprawdę głodne i co chce jeść. Próba naprawy tego stanu regularnymi posiłkami z zegarkiem w ręku tylko pogarsza sytuację. Kontynuacja spożywania przetworzonego jedzenia, które pełne jest smaku i ubogie w substancje odżywcze wysyła mylne sygnały do ciała. Brak równowagi między dużą ilością dostarczanej energii i brakiem odpowiedniego profilu odżywczego sprawia, że ciało nie wie kiedy przestać czuć głód, a my nie wiemy kiedy przestać jeść. To dlatego nie jesteśmy w stanie zjeść 6 jajek czy kostki masła, ale bez problemu pochłoniemy takie samo objętościowo pudełko lodów czy kilka kawałków ciasta. Dotyczy to również produktów uważanych za zdrowe jak jogurty (pełne cukru), musli (przetworzone ziarna, pozbawione większości mikroelementów i sztucznych witamin) czy ciemne pieczywo (zabarwiane sztucznie z oczyszczonych ziaren, pełne glutenu). To tylko nieliczne przykłady. Skoro ciało nie wyczuwa składników odżywczych i dodatkowo przez spożywanie takiej ilości przetworzonych węglowodanów jaka jest w standardowej diecie rośnie poziom cukru, głód nie ma szans ustąpić. Brak pełnego profilu aminokwasowego czy kwasów tłuszczowych powoduje, że mimo posiłku wciąż nie czujemy sytości. W długofalowej perspektywie prawidłowe wydzielanie hormonów zostaje całkowicie zachwiane, a organizm zaczyna być oporny na ich obecność.
Warto zauważyć, że jedzenie dziś jest tak łatwo dostępne. Ilość sklepów, restauracji, reklam czy nowych produktów wpływa nie tylko na nasze kubki smakowe, ale również na nasz umysł. Jesteśmy nieustannie kuszeni i wystawiani na próbę. Inwencja producentów wychodzi dużo dalej niż nasze zmysły są w stanie wytrzymać. Nie musimy już dłużej walczyć o pożywienie. Jemy za często, za dużo i nieświadomie. Później intensywnie się odchudzamy. Błędne koło.
Jak to naprawić? Przede wszystkim i do znudzenia powtórzę: jeść prawdziwe jedzenie. Unikać toksyn, sztucznych smaków, aromatów, barwników czy słodzików. Ograniczyć lub wyeliminować całkowicie przetworzone węglowodany. Nie jeść transtłuszczy i przemysłowych olejów roślinnych. Dietę budować w oparciu o mięso, ryby, jajka, warzywa, owoce i zdrowe tłuszcze. Jeść gdy czuje się głód do sytości. Nie trenować silnej woli i walczyć z uczuciem głodu. Słuchanie sygnałów własnego ciała jest kluczem do sukcesu. Z czasem gdy organizm osiągnie niezbędny poziom substancji odżywczych będzie w stanie dokonać autoregulacji. Naprawa tych procesów to jednak długotrwały proces, ale w konsekwencji ciało zacznie nam mówić kiedy przestać jeść i ile jeść. Przestaniemy obsesyjnie podczas jedzenia0 myśleć już o następnym posiłku i będziemy w stanie bez żadnego problemu wytrzymać kilka godzin bez jedzenia.Nie będziemy się martwić, że jednego dnia jemy 4 wielkie posiłki, a innego możemy zjeść tylko dwa. Do tego warto pomyśleć o stabilizacji poziomu cukru, spokoju ducha i satysfakcji z jedzenia. I nie warto narzucać naszemu organizmowi żadnych rygorów, bo prędzej czy później obróci się to przeciw nam. Symbioza z własnym ciałem jest kluczem do zdrowia i szczęścia.